czwartek, 11 czerwca 2009

Dobranoc Simba...

Simba zdążył jedynie posmakować życia...

Nie tak dawno radosny i szczęśliwy biegał w kotulni z braćmi i mamą.

Pierwszy atak był szybki i krótki. Nie wiedzieliśmy co oznacza.
Drugi atak zaprowadził nas prosto do weterynarza. Zanim Simba dojechał - atak minął, Simba był spokojny.
Trzeci atak trwał i trwał... Simba dojechał do weterynarza, a atak nie ustepował...

Diagnoza - epilepsja.

Nigdy wcześniej tego nie przeżyliśmy, nie znaliśmy przyczyny, nie wiedzieliśmy jak postępować, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że nie ma ratunku...
Mieliśmy tylko nadzieję. Dlatego nie podjeliśmy od razu tej jednej ostatecznej decyzji. Szukaliśmy wyjścia, leków, sposobów...

Ten trzeci atak zaprowadził Simbę do naszego domu, miał dostawać leki, miał u nas zostać, miał żyć....
Leki nie uspokoiły ataków, a Simba umierał tak samo po atakach, jak i po lekach...
Straciliśmy z nim kontakt, a Simba stracił wzrok, nie jadł, nie funkcjonował... Druga noc przerywana atakami rozwiała nasze wątpliwosci. Straciliśmy nadzieję.

Pojechaliśmy uwolnić Simbę...
Simba usnął snem spokojnym o 4.20 nad ranem..., usnął kochany.

Dobranoc Simba...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz