piątek, 20 marca 2009

Neli

Mam taka swoja teorię w życiu, dotyczącą kotów. Kiedy już raz otworzy się oczy na losy zwierząt wokół nas, jest trudno, a może nawet jest niemożliwym na powrót je zamknąć. Po pewnym czasie zwierzaki, niby niewidoczne, wkomponowane w krajobraz, mnie osobiście „kłują w oczy”. Może one po prostu czują, że nie odwrócę wzroku i ich nie ominę. Zerkają spod krzaka, wysuwają na widok miseczki albo ogonki, płaczą pod drzewem, czekają akurat pod klatką i w najróżniejszych innych miejscach do których idę.

Taka była na przykład historia Neli. Poszłam do Ochrony pewnego zamkniętego osiedla w Poznaniu, w sprawie zupełnie innych kotów. Mianowicie w jednym z okien tego bloku od tygodni, zaprzyjaźniona z nami karmicielka, widywała w oknie koty, zasłony zasłonięte bez zmian, żadnego z lokatorów o różnych porach dnia i nocy. Chciałam wejść do klatki, zapukać do sąsiadów, popytać, zobaczyć czy skrzynka pocztowa jest pełna. Wchodząc do pomieszczeń ochrony, prawie potknęłam się o miski z chrupkami dla kotów, musiałam o nie zapytać. Panowie okazali się miłośnikami zwierząt, nie wolno im karmić kotów, mimo to w największe mrozy wpuszczali je do siebie. Spotkali się z wyraźną dezaprobatą współpracowników, jeden z ochroniarzy potraktował kota parasolem, ten kot już nie podchodzi do ludzi. Po dłuższej rozmowie pokazali mi spokojnie śpiącą pod kurtkami Neli (wtedy Kasię), zaproponowałam sterylizację i pomoc w znalezieniu jej nowego domu, nie spodziewałam się takiego entuzjazmu. Panowie szczerze cieszyli się, że kotka będzie miała ciepły i syty dom, nie będą martwić się, że po ich zmianie trzeba wyrzucić kotkę na zewnątrz.

Neli jest po sterylizacji, ma około 6-7 miesięcy, jest grzeczna, dobrze ułożona i nie wchodzi w konflikty z innymi kotami. Szuka domu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz